Trochę się śmiałem z kryzysu wieku średniego, głównie z tych stereotypowych jego przejawów. Z dużą dozą pewności twierdziłem, że mnie nie dopadnie. I nie dopada w ten najczęściej kojarzony z tym kryzysem sposób. Ale zauważam, że mając 43 lata dużo częściej przyglądam się temu co mogę fizycznie i mentalnie, oraz jak się te możliwości zmieniają. Jednym z moich sposobów radzenia sobie z tymi wątpliwościami i obserwacjami jest rozmawianie z osobami, które ten moment w życiu mają już za sobą i umieją mądrze na ten okres spojrzeć. Dlatego zaprosiłem do rozmowy Darka Palucha, z którym razem mamy 93 lata. Porozmawialiśmy o tym co się zmienia po 40 czy po 50 i jak do tego podchodzimy. Zapraszamy do słuchania i przede wszystkim do wymiany myśli!
Gość
Darek Paluch – prowadzi firmę doradczo-szkoleniową, uczy innych facylitacji, a sam uczy się bycia terapeutą.
Linki
- Arthur C. Brooks, From Strength to Strength
- Oliver Burkeman, Cztery tysiące tygodni
- Why Everyone Feels Like They’re Faking It – The concept of Impostor Syndrome
- Why you’re not an impostor and you don’t need a best friend
- Podcast: Męskie spotkania
- #69 Słownik talentów – Intelekt (Intellection)
- Plakat
Intencjonalny newsletter
Co tydzień wysyłam list, w którym zapraszam do rozmowy i zadania sobie ważnych pytań.
Streszczenie
Zaczęło się od tego, że byłem na urodzinach Darka, ale też czytałem książkę o szukaniu szczęścia w drugiej połowie swojego życia. O, tym właśnie rozmawiamy – o dojrzałości, o tym, co się u nas zmieniło?
Porozmawiajmy o wieku
Pamiętasz, kiedy pomyślałeś, że pięćdziesiąt lat to dużo?
Chyba tuż przed urodzinami. Wcześniej odsuwałem tę cyfrę od siebie, ale na parę dni przed nimi dopadało mnie myślenie: „Boże, już pięćdziesiątka. Jestem stary. Już mniej tego życia przede mną niż za mną”. Potem na zasadzie samoregulacji doszło: „Może nie jest tak źle”. Myślę, że miałem taki mechanizm, że odsuwałem to od siebie.
Kiedy się miało dwadzieścia lat to wydawało się, że pięćdziesiąt to dużo.
Jezu, ja myślałem, że to starzec! Mi się wtedy wydawało, że ludzie koło trzydziestki czy czterdziestki są już poważni.
Za sobą mam kalendarz, na który zaznaczam każdy upływający tydzień mojego życia. Jest on przewidziany na osiemdziesiąt trzy lata. Patrząc z tej perspektywy, to już jesteś mocno za połową życia. Natomiast z perspektywy ZUS-u zostało Ci pewnie jakieś dwadzieścia lat życia. Żeby było jasne, ja jestem o siedem lat młodszy od Ciebie…
To dużo, Dominik.
Postrzeganie czasu
Ta różnica się spłasza z czasem. Kiedy Ty miałeś dwadzieścia lat to ja miałem trzynaście, ale jak Ty masz pięćdziesiąt, a ja czterdzieści trzy to tego tak nie widać.
Mi się wydaje, że z jednej strony się spłaszcza, ale te lata (jako jednostki czasu) nabierają więcej wagi. Jak miałem trzydzieści lat i był kryzys w firmie to myślałem, że zawsze mogę zmienić pracę. Miałem wrażenie, że rok, czy dwa to jest nic. Trochę pracuję nad dywersyfikacją tego, co robię, ale teraz ten rok, mimo że to nadal 365 dni, to jakoś bardziej ciąży.
Czas jest skończonym zasobem. Nie wiemy, ile go mamy, ale jest skończony. Te dwa lata, teoretycznie, to większa część z tego, co Ci zostało niż dawniej. Ja, im jestem starszy, tym bardziej patrzę przez pryzmat tygodni, doceniania krótkich momentów, niż patrzenia, ile mi zostało.
Zmiana możliwości kognitywnych
Dosyć często zauważamy, że mamy mniej możliwości fizycznych np. nie będę biegać już szybciej, ale mogę nadal pracować nad wytrzymałością. Natomiast nie zauważamy, że zmieniają się nam możliwości kognitywne. Z inteligencji kreatywnej, twórczej, idziemy bardziej w kierunku takiej inteligencji podsumowującej doświadczenia, dostrzegającej wzorce, przekazującej wiedzę innym. Czy Ty to zauważasz?
To bardzo ciekawe. Ostatnio w firmie przygotowywałem, na zasadzie mentoringu, trzy osoby do prowadzania bardzo ważnych warsztatów. Ten czas z nimi sprawił mi bardzo dużo przyjemności. Łatwo mi przychodziło np. zauważanie ryzyka i pokazywanie tego, co z tym możemy zrobić. Zacząłem też być mentorem dla naszego wspólnego znajomego. On mi zadaje pytania, pokazuje wątpliwości i naprawdę mi w głowie rozwija się lista rzeczy (w sumie to jest chmura), które mogę mu powiedzieć.
Gdzie widzisz takie pierwsze ślady, że coś się zmienia?
Chyba ostatni rok, może dwa lata. To pojawia się na szkoleniach dotyczących facylitacji, gdy uczę inne osoby. Widzę to też na rozmowach przed warsztatem i po warsztacie. To są sytuacje, gdy mogę wejść w kimś w dialog. Długo miałem też poczucie, że mam za mało wiedzy i doświadczenia, żeby się dzielić. To też się zmienia.
Kiedy pojechałem pierwszy raz do Norwegii miałem wtedy dwadzieścia sześć lat. Byłem zaskoczony, że w siedzibie firmy, były starsze (ponad czterdziestoletnie) osoby niż ja. Potem się okazało, że te osoby robiły coś wolniej, wolały robić coś po staremu. Postrzegaliśmy je jako wygodnych, niepostępowych ludzi. Teraz widzę drugą stronę np. skoro coś działa to po co to zmieniać? Jest też bezpieczne. Jak oni wychodzili po szesnastej to myślałem, że są leniwi. A teraz myślę – może mają rodziny? Albo taką mądrość życiową, że warto w życiu robić też coś innego.
Czerpanie wzorców z innych osób
Gdy byłem młodszy to nie chciałem się uczyć o starszych osób. Masz kogoś takiego do przodu na kogo patrzysz np. jak będę mieć osiemdziesiąt lat to chce być jak on? Ja Cię znam, więc wiem, że się cały czas uczysz, że się nie zatrzymujesz.
Fajnie, że to tak postrzegasz. Ja to widzę trochę inaczej – nie mam poczucia takiego silnego rozwoju. Wracając do pytania, mam problem z autorytetami. Mam tendencje do odrzucania, kwestionowania, anarchizowania. W związku z tym nie mam nikogo takiego, do kogo chciałbym być podobny. Mnie interesują ludzie z różnych grup wiekowych, z różnych środowisk. Widzę szeroko.
Wiesz co, u mnie są takie cegiełki, które biorę. Natomiast to, czego nie chciałbym stracić to uczenie się od osoby, która już coś przeszła w życiu i robi to dobrze. Twój przykład: dla mnie odważne jest to, że mając sukces zawodowy, przechodzisz szkołę psychoterapii. To jest cholernie trudny zawód. To jest dla mnie ciekawe, bo ja mogę Ciebie zapytać, jaki był Twój sposób myślenia, jak do tego doszedłeś.
Potrzeba ciągłej nauki
Ja się boję, że w którymś momencie przestane się uczyć, bo wszystko już było, już za późno itd.
Ale nie ukrywajmy. Kiedyś mogłem się uczyć kilku rzeczy na raz, teraz musze się skupić ucząc jednej. Jak byłem u Ciebie na urodzinach to wiem, że wziąłem dług – po prostu byłem zmęczony na następny dzień.
Już rozumiem. Ja myślę, że tu są dwie rzeczy. Jak nie mam styku z czymś nowym w życiu to robię się jakiś obojętny, brakuj e mi emocji (jak się uczę czegoś nowego to rośnie mi ekscytacja). Jak chodzi o szkołę psychoterapii to najpierw przez rok eksperymentowałem. Poczułem się wspaniale, coś mi się wyświetlało, ale nie ogarniałem. To jest energia, która mnie napędza.
Strach przed rutyną
Druga rzecz, ja się boję rutyny. Wiadomo, że w firmie robię różne rzeczy, ale jest to jedna branża, jeden rodzaj usługi dostarczanej klientowi. Nie chcę stracić takiej świeżości, dlatego muszę coś robić. Jako trener pracuję w temacie współpracy, emocji, blokad jakie mamy w sobie, więc potrzebuję dodatkowej wiedzy. Wiadomo, ucząc się psychoterapii strzelam z dużej armaty. Jednak w pracy jesteśmy po prostu ludźmi i będąc za jakimi rolami/funkcjami/procesami, nadal nie możemy zostawić swojej tożsamości, całego bagażu doświadczeń za drzwiami.
Powiedziałeś, że boisz się rutyny. Czy to jest Twoje osobnicze, czy ludzkie?
Nie wiem.
Moi rodzice są dla mnie przykładem tego zatrzymania się w robieniu nowych rzeczy. Weszli w swój stały rytm, który jest dla nich dobry (bezpieczny, przewidywalny). Kiedy byłem koło trzydziestki to autentycznie przestraszyłem się, że u mnie też tak mogłoby być. Wydaje mi się, że to jest, więc osobnicze, a nie ogóle dla wszystkich ludzi.
Jak się nie zastać?
Ja się boję trochę starzenia, tego, że będę mniej mógł. Chciałbym znaleźć takie dobre przykłady osób, które dbają o tę świeżość podejścia… nie zastania się. Jak będę mówił, że jest za późno, że jestem za stary, to będę wiedział, że coś skopałem w swoim życiu.
Ludzie jako inspiracja
Wiesz, co… ja mogę się trochę podzielić tylko swoim doświadczeniem. Pierwsze co mi przychodzi do głowy to partner życiowy, który w pewnym sensie jest inspiracją/wyzwaniem. W takim kontekście, że on też coś chcę, że ma taki w sobie błogosławiony niepokoju, nie na poziomie, że ciągle jest za mało lub mogłoby być lepiej, ale że może ze sobą coś jeszcze zrobić.
Zauważam, że bardzo stymulujące, w pozytywnym sensie, są relacje z innymi.
Jasne, można zająć się pracą, rozwojem, tworzeniem nowych produktów – ja to bardzo doceniam, ale to może znacznie zmniejszyć nasz świat.
Bardzo we mnie rezonuje to, że te relacje wokół nas są ważne. Jednocześnie mówisz o partnerze/partnerce – pełna zgoda. To jednak też jest tak, że oni też na nas polegają.
To jest taki dynamiczny system. Czasami ty, czasami ja, a czasami razem.
Mam taką myśl, że mam mniej siły na biegnięcie z innymi osobami. Dalej szukam tego magicznego czynnika, żeby nie zostać w tym miejscu.
Ja mam na pewno mniej energii kreatywnej w pracy. Nie ma co ukrywać, jestem z innego pokolenia i pewne rzeczy nie są dla mnie takie proste. Patrząc też w przeszłość, widzę, że w pewne projekty pakowałem mnóstwo energii, jakbym robił coś najważniejszego w życiu, a potem to się wysypywało… Wiesz, takie niby gadanie starego dziada, któremu powoli się nie chcę, a z drugiej strony takie mam doświadczenie.
Kiedyś angażowałbym się w pewne rzeczy na maksa, a teraz też się angażuję, ale… zadaję sobie pytania.
Korzystanie z nowości technologicznych
Próbowałeś już chatGPT?
Nie, ale czytałem, mam jakieś pomysły jak to wykorzystać.
Jakieś pięć lat temu w każdym tygodniu próbowałem jakieś nowej aplikacji, nowego podejścia. Ostatnio się zorientowałem, że od dwóch lat korzystam z tego samego. Kiedyś to była moja siła i na tym budowałem swój biznes. Teraz w innych obszarach mojego życia dużo się dzieje. Zastanawiam się, na czym budować swoją świeżość skoro tyle rzeczy nie będzie już lepiej. Ja mam raczej praktyczny optymizm. Myślę np. miesiąc do przodu, jak znaleźć tę swoją rzecz, która będzie mnie cieszyła.
Ja wiem, że technologia nie jest moim światem. Wolę budować na tym, co już umiem i lubię – bezpośredniej pracy z ludźmi. Może się okazać, że się mylę i za kilka lat sztuczna inteligencja będzie świetnym psychoterapeutą. Ale jakoś czuję, że tak nie będzie. Idę więc w to w czym wydaje mi się, że mam szanse być dobrym.
Też robię zakład, że im bardziej będzie szła mechanizacja, tym bardziej będą potrzebni ludzie.
Potrzeba przygody
Wydaje mi się, że masz sporo bliskich znajomych w podobnym wieku, którzy działają podobnie jak Ty. Czy Wy, będąc w tym samym miejscu, wzajemnie sobie pomagacie? Co jeszcze wpływa na to pozostanie świeżym?
Myślę, że jeszcze by dodał tu potrzebę przygody i niewygody (decydowania się na jakiś rodzaj trudności). Czegoś co mnie wytrąca z takiej rutyny, że można odkryć świat, czegoś się dowiedzieć o sobie. Myślę, że fajne jest też zmienienie takiego środowiska, w którym jesteśmy na co dzień. Czasami wydaje mi się, że te role, w których jestem stają się przyciasnawe i dobrze jest pobyć z innymi ludźmi w innym kontekście.
Biorę to. Jak się wchodzi w nowe środowisko to to bardzo pomaga. Czy zawsze miałeś tę potrzebę przygody?
Wydaje mi się, że zawsze. Pamiętam obozy, spanie w szałasie, lasy, morze. Myślę, że na tyle tym nasiąknąłem, że mam jakiś rodzaj tęsknoty.
Jeszcze niedawno miałem psa. Uświadomiłem sobie, że jak szedłem z nim do Lasku Wolskiego to miałem takie doświadczenie chłonięcia go całym sobą. Ja tego bardzo potrzebuję. To coś co mnie z jednej strony uziemia, a jednocześnie jakoś porządkuje. Tak jakby mówiło kim jestem.
Poznaj również
Intencjonalnie.pl
Poznaj społeczność ludzi, którzy chcą żyć w zgodzie ze sobą. Skorzystaj ze wsparcia w świadomym, mądrym i produktywnym działaniu. Bierz udział w wyzwaniach, live’ach i minikursach. Dziel się swoimi przemyśleniami i inspiruj innymi osobami.