Klątwa wiedzy. Przez tę klątwę nie napisałem dziesiątek, a może nawet setek wpisów. Nie podzieliłem się moim przemyśleniami w wielu rozmowach. Nie powiedziałem tego, co myślałem. Czy Was też dopada ta klątwa? Czym jest? Jak z nią sobie radzić? Jak zwykle zapraszam do przeczytania reszty wpisu.
Czym jest klątwa wiedzy?
Klątwa wiedzy to dla mnie taki stan, kiedy już coś wiemy (przeczytaliśmy, nauczyliśmy się, doświadczyliśmy) i nie pamiętamy o tym, jak to było tego nie wiedzieć. Co więcej, nie pamiętamy procesu, który pozwolił nam daną wiedzę posiąść, ani jak trudne to było. Nie traktujcie tego jako oficjalnej definicji, założę się, że istnieje formalna nazwa tego zjawiska. Ja właśnie tak tej klątwy wiedzy doświadczam. Z tego powodu czasami trudno jest mi zrozumieć, że inni danej wiedzy nie posiadają. Lub odwrotnie: zapominam, że osoby, z którymi pracuję, czegoś nie wiedzą i rozmawiam z nimi tak, jakby tę wiedzę posiadali. Może to rodzić wiele frustracji i przede wszystkim nieporozumień.
Kiedy nam zagraża klątwa wiedzy?
Jest wiele obszarów, w których tak rozumiana klątwa wiedzy nam zagraża. Kilka z nich opisałem poniżej.
Jako jaskrawy przykład klątwy wiedzy przychodzi mi do głowy sytuacja tłumaczenia komuś, jak ma dojechać do wybranego miejsca. Ciekawe, czy Was też spotkała taka sytuacja. Jesteście w obcym mieście, nie możecie trafić na miejsce, nawigacja Wam nie pomaga. Pytacie spotkaną osobę o drogę i ona zaczyna Wam tłumaczyć tę drogę tak jakbyście „byli stąd”. Na zasadzie „no, tam za sklepem metalowym, a przed warzywniakiem skręcicie w lewo, tam gdzie kiedyś był bar…”. Nie macie szans trafić na miejsce, bo nie macie wiedzy, którą Wasz rozmówca zakłada, że posiadacie.
Klątwa wiedzy dotyka także zespoły projektowe, zwłaszcza te większe. Jeżeli wymiana wiedzy w zespole nie jest dobrze zorganizowana, to trudno uniknąć sytuacji, w której jeden z członków zespołu zakłada, że inni wiedzą, co on zrobił. A często zdarza się, że tej wiedzy w zespole nie ma. Stąd wynika robienie rzeczy po dwa razy, robienie rzeczy niekompatybilnych ze sobą itd. Im większy zespół, tym większy problem z wiedzą, kto co wie. I niestety domyślnym założeniem jest, że wszyscy wiedzą to samo…
Wszelkie sytuacje, kiedy przekazujemy sobie jakieś informacje, projekty, kod, ustalenia, są potencjalnie zagrożone klątwą wiedzy. Łatwo zapomnieć o przekazaniu kontekstu informacji czy projektu, a przez to umyka duża część wiedzy. A zapominamy o przekazaniu tego kontekstu, bo dla nas jest on oczywisty. Nie zdajemy sobie sprawy, zapominamy o tym, że inni go nie mają. Informacja bez kontekstu jest albo bezużyteczna, albo (co gorsza) nieprawdziwa i myląca.
Czy można sobie z poradzić z klątwą wiedzy?
Jeżeli już wiemy, że taki schemat myślenia istnieje, to oczywistym jest pytanie o to, jak sobie z tym poradzić. Ja osobiście mam na to kilka sposobów.
- Znaleźć zaufaną osobę/osoby – kiedy chcę stworzyć nowy wpis, pytam tych kilku zaufanych osób, czy to, o czym chcę napisać, byłoby dla nich interesujące, czy czytały lub słyszały coś na dany temat. Dzięki ich odpowiedziom wiem, jak bardzo dany temat jest już oklepany, popularny i opisany.
- Powtarzać/podsumowywać – w komunikacji, kiedy myślę sobie „ok, to na pewno wszyscy wiedzą”, zapala mi się w głowie czerwona lampka. Sygnalizuje ona niebezpieczne założenie. Wtedy zwykle powtarzam lub podsumowuję to, co już wiem/wiemy. Dzięki temu uwspólnimy wiedzę. Bardzo przydatną techniką jest tutaj parafraza, czyli powiedzenie czegoś własnymi słowami. To pozwala innym usłyszeć nowe informacje, zorientować się, że coś zostało źle zrozumiane, lub potwierdzić, że wszyscy mają takie samo rozumienie sytuacji.
- Pytać – jeżeli wydaje mi się, że wszyscy już coś wiedzą, i chcę się w tym upewnić, czasami po prostu pytam: „Co wiemy na ten temat?”. Z odpowiedzi bardzo łatwo wywnioskować, co jednak nie jest wspólną wiedzą. Wtedy można się podzielić tym, co wiemy. I sprawić, że stan wiedzy na dany temat jest taki sam.
- Używać Google – jeżeli zastanawiam się, czy coś jest już ogólnie znane, to po prostu używam Google. Bardzo dobrze i metodycznie opisał to Pat Flynn w swojej książce “Will it fly”. Opisuje on tam, jak tworzyć mapę rynku dla nowego produkty lub usługi, którą chcecie wprowadzić. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać tę wiedzę i metodę do badania „rynku” dla danego pomysłu. Jeżeli jednak nie macie ochoty czytać całej książki, skorzystajcie z dobrodziejstw, które daje zaawansowane wyszukiwanie w Google, np. szukanie tylko we wpisach na blogach. Jeżeli chcecie sprawdzić, ile już było wpisów na temat „klątwy wiedzy”, to wystarczy, że w Google zadacie pytanie: „blog:klątwa wiedzy” (link do wyników )
To tylko kilka sposób, jak poradzić sobie z tym schematem myślenia. Zapewne jest ich wiele więcej, ale te kilka dla mnie zwykle wystarcza do podjęcia decyzji, czy o czymś warto pisać i mówić, czy nie.
A może po prostu zignorować?
„Co najgorszego może się zdarzyć, jeżeli opowiem o tym, jeżeli o tym napiszę, jeżeli o tym wspomnę?”. Zadajecie sobie to pytanie? Bo tak naprawdę jest jeszcze jeden sposób poradzenia sobie z klątwą wiedzy. Można po prostu domyślnie założyć, że większość ludzi nie wie o tym, o czym chcecie pisać lub mówić. Dodatkowo zawsze możecie pokazać Wasz sposób podejścia do danego tematu.
W wyniku tego schematu myślowego i takiego podejścia po prostu mówicie, piszecie, dzielicie się wiedzą. Co najgorszego może się zdarzyć? Ktoś Wam powie, że już o tym słyszał? Usłyszycie, że coś jest wtórne? Czy to naprawdę są aż tak złe scenariusze? A co możecie zyskać? Lepsze zrozumienie w zespole. Może komuś pomożecie lepiej zrozumieć jakiś temat? Warto zaryzykować. Chociaż może to nie jest dobre słowo, bo ryzyko naprawdę jest niewielkie.
Podsumowanie
Kiedy zastanawiałem się nad tym wpisem, nie raz przeszła mi przez głowę myśl:„to bez sensu, przecież wszyscy o tym wiedzą, nikogo to nie zainteresuje.” Mimo wszystko napisałem o tym, wierząc, że może ktoś o tym nie słyszał, a przez tę klątwę nie dzielił się czymś bardzo wartościowym. Może ten wpis przekona tę osobę, aby jednak podzieliła się swoją wiedzą. Przekonał? :)