Byłem kilka razy pacjentem SOR-u i zastanawiałem się wtedy, jak to jest pracować w środowisku, w którym jest tyle stresu i presji. Przynajmniej takie było moje wyobrażenie o tym, jak wygląda rzeczywistość ludzi tam pracujących. W porównaniu z tym wyobrażeniem moja praca wydawała mi się oazą spokoju. Zaprosiłem do rozmowy Paulę Karkoską, która jest lekarką specjalistką medycyny ratunkowej i zapytałem ją o różne aspekty jej pracy – o presję związaną z ratowaniem życia ludzkiego, o presję związaną z oczekiwaniami pacjentów, którzy przychodzą do SOR-u i o jej sposoby radzenia sobie z tym. Wyszła nam bardzo ciekawa rozmowa! Zapraszam Was do jej posłuchania i rozmowy z nami!
Gościni
Paula Karkoska – lekarka specjalistka medycyny ratunkowej.
Linki
- #161 Talenty w pracy ortopedy – rozmowa z Michałem Latosem
- #199 Wsparcie psychologiczne w firmie – rozmowa z Aleksandrą Tokarewicz
- Yōko Ogawa, Ukochane równanie profesora
- Adam Kay, Będzie bolało. Sekretny dziennik młodego lekarza
Intencjonalny newsletter
Co tydzień wysyłam list, w którym zapraszam do rozmowy i zadania sobie ważnych pytań.
Streszczenie
Nie wiem, jak Wy, ale ja trzy razy byłem na SOR-ze jako pacjent. Za każdym razem zauważałem, jak bardzo praca tam różni się od mojej – mam mniej stresu, nagłych sytuacji, czekających na mnie ludzi, oczekiwań do spełnienia itd. Chciałem z kimś porozmawiać, jak wygląda taka praca od drugiej strony. Myślę, że zaskoczą Was wnioski z tej rozmowy.
Wykształcenie
Pamiętam, że na pierwszym spotkaniu poprawiłaś mnie, że nie jesteś „ratowniczką medyczną” tylko „lekarką ratownictwa medycznego”. Czy możesz powiedzieć jaka jest różnica?
Wykształcenie. To są dwa różne kierunki studiów. Ja studiowałam medycynę i potem robiłam specjalizację z medycyny ratunkowej. Studia trwały 6 lat, 13 miesięcy staż podyplomowy, po którym następuję egzamin państwowy (jeśli się go zda otrzymuje się prawo wykonywania zawodu). Specjalizacja, w moim przypadku, trwała 5 lat.
Wybór zawodu
Co spowodowało, że wybrałaś tę specjalizację? Dlaczego zostałaś lekarką?
To nie było tak, że od dziecka chciałam być lekarką. W liceum planowałam zostać dziennikarką, ale w ostatniej klasie, po rozmowie z przyjacielem, urzekła mnie wizja mnie jako lekarki i postanowiłam spróbować.
Będąc na stażu podyplomowym (odbywa się on na różnych oddziałach), myślałam o specjalizacji z psychiatrii dzieci i młodzieży, natomiast praca na tym oddziale bardzo mnie to zmęczyła. To był pierwszy sygnał, że może nie chce tego robić przez resztę życia. Natomiast kolejny staż odbywałam na SOR-ze i odnalazłam się w zarządzaniu tym chaosem, który tam panuje i czerpałam z tego satysfakcje.
Większość mojej pracy jest spokojna. Nie zależy on niej dobrostan czy życie innych osób. Często nie ma znaczenia, czy ja coś skończę dzisiaj, czy za tydzień. Jak myślę o Twojej pracy to zastanawiam się o jej obciążeniach i zastanawiam się, jak się z niej wychodzi do domu.
Zdarza, że ratujemy czyjeś życie. Nie zawsze w takim pilnym trybie. Tych osób potrzebujących pomocy tu i teraz jest mało. Większość pacjentów, która pojawia się na SOR-ze to osoby, które nie wiedzą co robić np. nie mogą się dostać do specjalisty.
Moja praca jest tylko pracą, jeśli bym myślała, że ona jest superważna i ratuje życie to nie dałabym rady. Tym bardziej, że lekarzy brakuje i mogłabym tylko jeździć z dyżuru na dyżur.
Rozwój świadomości
Myślę, że to wymaga dużej samoświadomości. Miałaś ją od razu?
Byłoby idealnie. Wykształciła się jednak z czasem.
W moim przypadku krzywa uczenia się była bardzo stroma. Pociągające było to, że uczyłam się wielu rzeczy, czułam się potrzebna. Gratyfikacja była też spora.
Minął już jednak ten czas, gdy pracowałam dużo. Myślę, że w niektórych okresach wyciągałam 2,5 etatu. Słyszałam, że jest kryzys i dobrze by było, żebym przychodziła do pracy w kółko i jeszcze więcej. Ale ten kryzys trwał kolejne lata i zaczęłam czuć, że ktoś mnie robi w konia. Kryzys trwa i łatanie go odbywa się kosztem jednostek. Bazuje to na poczuciu winy i odpowiedzialności. A ja w końcu zrozumiałam, że chciałabym też zacząć cieszyć się życiem poza pracą.
SOR: system Triage
Dalej, będąc w pracy, spotykasz się z tym procentem trudnych sytuacji. Możesz powiedzieć o systemie Triage?
Tak. Kiedy pacjent pojawia się na SOR-ze zbierane są jego podstawowe parametry medyczne i wywiad medyczny. Na tej podstawie przyznawane są pacjentom kolory np. od czerwony (najpilniejszy) do niebieskiego (nie powinien być na SOR-ze).
Czyli zajmujecie się tymi pacjentami od najpilniejszych do niepilnych. Zakładam też, że na dyżurze możesz mieć kilka tych ciężkich przypadków. Czy tak jest?
Zdarzają się dyżury, gdzie nikt nie pojawia się z potrzebą natychmiastowej pomocy. Natomiast w szpitalu, w którym pracuję jest nas czwórka, więc może być tak, że akurat mnie się nikt taki nie trafił.
Rozdzielanie życia zawodowego od prywatnego
Załóżmy, że jest dyżur z pilnymi przypadkami (coś stresującego, obciążającego). Czy masz coś, co Ci pomaga po takim dyżurze? Tak, że przechodzisz do tej Pauli, która działa już prywatnie.
Podzieliłabym to na dwie sytuacje. Są przypadki, gdzie trzeba działać szybko, bo jeżeli się tego nie zrobi to ktoś umrze lub dozna dużego uszczerbku na zdrowiu. Drugi rodzaj stresu to pacjenci wylewający na mnie swoje żale za to, jak wygląda system opieki zdrowotnej w kraju. Ta grupa jest trudniejsza. Dla tej pierwszej wybrałam te specjalizację, chcę z nimi pracować – tam jest stres, który napędza do działania. Natomiast wylewane żale przez pacjentów zostają na dłużej, one pojawiają się nawet kilka razy w trakcie jednego dyżuru. Jedynym rozwiązaniem, by sobie z tym radzić jest mniej pracy, odcięcie się od nadmiernej ilości bodźców, spotkanie się ze znajomymi.
Czyli nie masz jakiś rytuałów wyjścia z pracy?
Wychodzę z pracy szybko.
Czy ktoś z lekarzami rozmawia o tych trudnych przypadkach? Czy macie jakieś wsparcie?
Możemy porozmawiać we wspólnym gronie. Wymienić doświadczeniami, powkurzać się. To nie jest instytucja, to koledzy, którzy przeżywają to samo. To są rozmowy na porządku dziennym.
Myśli w trakcie pracy
Wróćmy na chwile do tej części trudnych przypadków medycznych. W jakim trybie działasz? Twoje decyzję mają wpływ na życie/zdrowie drugiej osoby, co się pojawia w Twojej głowie?
Działam na automacie i zadaniowo. Nie ma dużo zastanawiania się nad tym, co się stanie typu: Co będzie jak pacjent umrze? Jak zareaguje rodzina? Co się stanie, gdy popełnię błąd? Tutaj nie ma miejsca na takie myślenie. Im ciężysz przypadek tym bardziej zespołowa praca, więc skupiam się też na korzystaniu z doświadczenia innych osób.
Czy to jest wyuczone? Zawsze potrzebowałaś takich bodźców?
To jest trudne pytanie i chyba nie do końca potrafię powiedzieć, skąd ta potrzeba adrenaliny. Może to miałam od zawsze i dopiero zaczęłam to realizować w tej pracy.
Oczekiwania pacjentów
Zrozumiałem, że Twoja praca to jedno wielkie wyzwanie. Pacjenci przychodzą po poradę medyczną, jak do lekarza, a wy jesteście od przekierowywania do specjalistów w szpitalu ludzi najbardziej potrzebujących.
Zdecydowanie tak. Myślę, że nie spełniam oczekiwań większości pacjentów – oni szukają kompleksowej diagnozy. My, w SOR-ze mamy być w gotowości, żeby zająć się pacjentem w stanie nagłym i ciężkim. Zbędne rozciągnięcie diagnostyki sprawia tylko frustracje. To jest najtrudniejsze w mojej pracy – niedziałający system zdrowia. Mój SOR znajduję się przy dużym szpitalu, więc ludzie liczą na to, że ktoś o nich w pełni zadba, a tak nie jest. Ja nie jestem wykształcona w ustawianiu długoterminowego leczenia, nie jestem ekwiwalentem każdego specjalisty, który tam pracuje, nie mogę też tych specjalistów wzywać do każdego pacjenta, bo wtedy SOR przestaje być drożny.
Rozwój kompetencji
Miałem też zapisane pytanie o rozwój. Pokazujesz mi, że obok rozwoju medycznego, istotny jest rozwój komunikacyjny. Jak się tego uczyłaś?
Generalnie kwestie obsługi emocji i komunikacji są ciekawe. Wybieram różne książki, podcast, śledzę pewne rzeczy w Internecie. Sama byłam w procesie terapeutycznym, niezwiązanym z pracą zawodową. Chyba terapia najwięcej mnie nauczyła o komunikacji, ale nie ma jednego źródła, które mogłabym polecić. Mam kilka wniosków np. pogodzenie się trochę ze swoim losem, że przy tym zmęczeniu, obciążeniu i biorąc pod uwagę, że jestem tylko człowiekiem, nie zrobię wszystkiego idealnie. Nie jestem w też w stanie wszystkim pomóc i spełnić ich oczekiwań – przyjmuję to i pomaga mi to w pracy.
W ramach rozmów z innymi lekarzami i lekarkami polecacie sobie jakieś źródła?
W moim środowisku to się nie dzieje. Jeśli coś sobie polecamy to szkolenia medyczne pogłębiające jakaś wiedzę, umiejętności medyczne.
Im dłużej rozmawiamy tym bardziej zwracam uwagę na ten wymiar międzyludzki. Jak mówisz mi, że ta nauka jest potraktowana po macoszemu to w mojej głowie pojawia się wielkie zdziwienie.
Jest całkiem na miejscu to zdziwienie. Myślę, że świat byłby znacznie lepszym miejsce, gdybyśmy się tego uczyli.
Reakcje w nagłych przypadkach
Mam trzy osobiste doświadczenia z pobytu na SOR-ze. W pierwszym przypadku pogotowie zabrało mnie z domu, pobyłem tam 2-3 godziny, ból mi przeszedł i wróciłem do siebie. Za drugim razem moja lekarka kazała mi się zgłosić na SOR w trybie pilnym. Za trzecim razem to była operacja wyrostka robaczkowego. Moja pierwsza myśl przy bardzo pilnych rzeczach to właśnie 112 i SOR – myślę, że jesteśmy uczeni takiego zachowania.
Nie wiem, czy uczymy się konkretnie tego, ale wiem, że nie uczymy się niczego innego. Nikt nie mówi, jak się zachować w nagłej sytuacji, nie wszyscy wiedzą o tym, że mamy opieki całodobowe. Może byłoby trochę łatwiej, gdybyśmy byli tak uczeni.
Dbanie o siebie w pracy
Opowiadałaś mi o dyżurach 24-godzinnych. Nie wiem, jak bym miał funkcjonować, pracując tak długo. Czasami idziesz zrobić coś dla siebie np. kawę, jedzenie i widzisz wtedy reakcje ludzi, którzy czekają aż się nimi zajmiesz. To też jest coś po Twojej stronie, zauważenie tych emocji, które w Tobie powstają w wyniku tych reakcji.
Bardzo mi pomaga świadomość, że jak nie będę jadła i piła to nie będę mogła wykonywać swojej pracy. Musiałam to sobie jednak poukładać w głowie – to nie prawda, że idealnie by było gdybym była robotem. Trudne było to, że ludzie nie widzą we mnie człowieka np. ze swoimi potrzebami fizjologicznymi. Mogę to jednak zrozumieć, bo na SOR-ze pojawiają się osoby w dużym stresie i oczekują, że to ja o nie zadbam. Jednak mogłoby być w mojej pracy lżej, gdyby nie pojawiały się komentarze na temat robienia sobie kawy.
Czy jest ktoś, kto dba o Was w pracy?
Myślę, że my sami nawzajem.
SOR a karetka
Oprócz tego, że pracujesz na SOR-ze pracujesz też czasami w karetce. Z Twojego punktu widzenia, czym się różni ta praca.
W karetce obecnie pracuję już okazjonalnie. Tam ta presja jest inna – mam pod opieką jednego pacjenta, na SOR-ze jest cała kolejka. Jest też mniejszy zespół.
Praca zespołowa
Co się musi wydarzyć, żeby zespół dobrze działał? Macie jakieś spotkania?
Czasami w zespole mam osoby, które znam, a czasami takie, które widzę po raz pierwszy. Planowanie pracy, organizowanie… Jeżeli umówimy się w ramach danego zespołu to to się dziej, a jak nie to nie. Nie ma żadnych norm odgórnych. Najczęściej zwyczajnie nie ma na to czasu np. odbywa się bardzo trudna reanimacja i gdy się skończy na mamy już kolejnych pacjentów. Co najwyżej można sobie pójść pooddychać przed budynek albo zaparzyć herbatę.
Wydaje mi się to bardzo obciążające.
Myślę, że takie jest. Do pewnych rzeczy można się przyzwyczaić i nauczyć się obsługiwać.
Można się przyzwyczaić do tego, że jest ciężko i nie mam czasu pomyśleć, przetworzyć, wyregulować emocje?
Wiadomo, że zdarza się takie sytuacje, że nie uda się wyregulować. Jednak w większości sytuacji zauważam swoje emocje. Staram się też w tym nie taplać. OK, jest smutek, mogę go poczuć i idę dalej. Nie mówię tutaj o ekstremalnych sytuacjach.
Trochę podsumowując te część, to Twoja praca wydaje mi się inna niż te które znam. Związana jest z dużym obciążeniem, odpowiedzialnością za życie i zdrowie innych osób. Jednak jest to taka część, w której możesz działać na automacie, korzystasz ze swojej wiedzy i doświadczenia. Pokazujesz mi jednak taką stronę, której nie znam, a która jest bardzo istotne – praca z emocjami, wsparcie innych osób, nauka komunikacji, zarządzanie konfliktem. Ty mówisz, że sama się ich uczysz. Zastanawiam się, czy jest szansa, że to będzie systemowe. W biznesie to się dzieje, a w Twoim obszarze nie.
Nie ma. Byłoby super, gdyby było. Jednak ochrona zdrowia w Polsce jest cały czas w kryzysie. W takiej sytuacji trudno myśleć o dobrostanie pracowników, gdy ciężko w ogóle obsadzić grafik.
Zawód lekarza – wybór na całe życie
Obecnie ludzie mają możliwość wielokrotnego zmieniania swoje pracy/branży w trakcie życia. Nie znam jednak lekarza, który by to zrobił. Wydaje mi się, że to może być bardzo obciążające. Miałaś świadomość, że to jest wybór, który mocno decyduje o Twoim życiu?
Miałam świadomość, że wybieram coś na całe życie. Dużo czasu zajęło mi zmienienie tego myślenia. Mocno, bycie lekarką, łączyło się z moją tożsamością. Teraz już wiem, że mogłabym robić coś innego, ale nie wiem, co to by mogło być.
Jak myślisz, z czego to może wynikać? Dlaczego tak mało lekarzy zmienia pracę?
Trudne pytanie. Może to kwestia tożsamości – jestem lekarzem? Uznanie dla zawodu? Może to też trudność zrezygnowania z pracy, w której pomaga się ludziom, mając świadomość, jak mało jest lekarzy? Myślę też, że w społecznym interesie nie jest to, żebyśmy zmieniali pracę – może jest jakaś nieuświadomiona presja.
Dzięki za te refleksje. Podziwiam, jak mówisz to z takim spokojem.
Ten spokój jest we mnie wrodzony. Obawiam się czasami, że jestem modelem dedykowanym do tej pracy.
Poznaj również
Społeczność Intencjonalnie.pl
Poznaj społeczność ludzi, którzy chcą żyć w zgodzie ze sobą. Skorzystaj ze wsparcia w świadomym, mądrym i produktywnym działaniu. Bierz udział w wyzwaniach, live’ach i minikursach. Dziel się swoimi przemyśleniami i inspiruj innymi osobami.