Nie chciałem robić rozmowy o tym, czym jest (i czym nie jest) stoicyzm. Chciałem porozmawiać o tym, jak korzystać z konkretnych praktyk stoickich – negatywnej wizualizacji oraz dzielenia obszarów mojego życia na takie, na które mam wpływ oraz na takie na które wpływu nie mam. Chciałem porozmawiać o konkretach. I taką rozmowę nagraliśmy z Piotrem Stankiewiczem, promotorem stoicyzmu reformowanego. Oprócz tych praktycznych tematów rozmawialiśmy też o moim łączeniu stoicyzmu z egzystencjalizmem oraz delikatnie zahaczyliśmy o koncept wolnej woli. Warto posłuchać i sprawdzić jak te techniki działają dla Was.
Gość
Piotr Stankiewicz – pisarz, filozof, twórca i promotor stoicyzmu reformowanego
- Stoicki głos w Twoim domu, a przynajmniej w skrzynce mailowej
- Sztuka życia według stoika
- Dziennik reformowanego stoika
Linki
- Timoty Snyder, The Road to Unfreedom
- Sue Monk Kidd, Księga tęsknot
- Stephen Hanselman, Ryan Holiday, Stoickie ścieżki życia. Od Zenona do Marka Aureliusza
- Viktor E. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu
- Williamb Irvine
- Yale Podcast Network: Timothy Snyder – cykl podkastów na temat historii Ukrainy
- Shaun Nichols, Great Philosophical Debates: Free Will and Determinism
- Plakat 4weeks
Intencjonalny newsletter
Co tydzień wysyłam list, w którym zapraszam do rozmowy i zadania sobie ważnych pytań.
Streszczenie
Stoicyzm a egzystencjalizm
W mojej filozofii osobistej mam napisane, że jestem stoikiem i egzystencjalistą. Przed zaproszeniem Cię do rozmowy miałem różne obawy. Pojawiła się też myśl, czy w trakcie nagrania pojawił się taki test, czy ja faktycznie tym stoikiem jestem.
Ja sam się nazywam stoikiem reformowanych – nie uważam, że trzeba być w stosować się do wszystkich stoickich zasad. Warto to robić po swojemu. Mamy XXI wiek i chodzi o to, by niewolniczo się trzeba trzymać tego o czym pisał Marek Aureliusz, czy Seneka.
Ja bym Cię zapytał przewrotnie: co masz na myśli, mówiąc, że jesteś egzystencjalistą?
Dla mnie stoicyzm jest o tym, jak żyć. A egzystencjalizm, o tym dlaczego i do jakiego celu dążę. Kiedyś byłem mocno zanurzony w chrześcijaństwie, potem zacząłem to sprawdzać i obecnie uważam siebie za ateistę. Szukałem tego, po co tu jestem i najbardziej trafił do mnie egzystencjalizm. Dla mnie jest on o tym, że życie samo w sobie nie ma sensu. My sobie ten sen możemy nadać i w niego uwierzyć. Zakłada się, że są takie trzy ścieżki: samobójstwo fizyczne, samobójstwo filozoficzne i wybór tego, do czego dążymy. Ja wybieram nadawać mojemu życiu sens.
Sen i cel życia według stoików
Świetnie to ująłeś – stworzyłeś pakiet potrzeb, który każdy z nas ma. Ja się w tym bardzo odnajduję. Doświadczenie bezsensu życia, a właściwie uznanie, że sens i cel nie jest od razu dany – to jest na pewno moje doświadczenie.
Z mojej perspektywy odpowiedzi na sens i cel życia można znaleźć w stoicyzmie. Stoicy jasno mówią, jak starać się ustawiać swój umysł, samodyscyplinę, w jaki sposób mówić i myśleć, żeby podążać w określonym kierunku. Mniej natomiast pojawia się u nich informacji dokąd podążać.
Z mojego punktu widzenia, może sobie ten cel ustawić po stoicku. Oni nie powiedzą o absurdzie życia jak egzystencjaliści, ale o zależnych i niezależnych rzeczy, czyli tych, na które masz lub nie masz wpływu. W duchu mojego stoicyzmu, jak bym powiedział, że sens życia jest zależny od konkretnej osoby i tylko ona może go stworzyć, nikt go nam nie da. To jest ten rys, który staram się mocno podkreślać w tym stoicyzmie reformowanym. To jest twój wybór, co robisz. Ta przestrzeń wolności jest większa niż w starożytności, więc chodzi o to, żeby samemu zdefiniować swój sens życia, a z tym przychodzi odpowiedzialność. Natomiast podkreślam, że to jest dzisiejszy stoicyzm. Marek Aureliusz by powiedział, że jest natura, która określa, co jest w twoim życiu i ty masz to tylko wypełniać. To jest takie ortodoksyjne podejście.
W swoim życiu widzę różne obszary, które wykorzystują wiedzę stoików lub są z nią powiązane np. psychoterapia poznawczo-behawioralna, badania o działania mózgu, czy wchodzeniu w interakcje. Jednak Marek Aureliuszu czy Seneka wiedzieli dużo mniej o tym, jak funkcjonuje mózgu. Ja i tak ich podziwiam, że oni, nie mając takich możliwości, stworzyli filozofię, która dzisiejsza nauka potwierdza.
Tak, jednak wiele, rzeczy o których mówili trzeba od nich też odciąć. Nie można ich przekładać jeden do jednego. Czytając ich ze zrozumieniem, można też zobaczyć te rzeczy uniwersalne.
Praktyczne podejście do stoicyzmu
Nawiązując do rzeczy zależnych i niezależnych, to jest jeden z najbardziej użytecznych koncepcji – nazywanie na co mam, a na co go nie mam. Drugi użyteczny koncept to negatywna wizualizacji. Natomiast, jak się w to zagłębiam to zauważam niuanse. Dużo łatwiej mi powiedzieć, że nie mam na coś wpływu, ale widzę, że to często jest dupchoron, który sprawia, że nie muszę wchodzić w akcje. Kiedy mówię, że nie mam wpływu na inne osoby np. na to, czy ktoś mnie lubi czy nie, czy przyjmie moją ofertę odbieram sobie sprawczość. Jednak wiem, że pod spodem mam wpływ np. na to, jak stworzę te ofertę, jak zbadam potrzeby mojego klienta itd. Jak to efektywnie robić?
Na to nakłada się jeszcze dyskusja o wolnej woli. Tutaj wchodzą nowe badania pokazujące np. że impuls w mózgu pojawia się wcześniej niż świadoma decyzja.
Negatywna wizualizacja – uprzedzanie nieszczęścia
Negatywna wizualizacja w mojej książce nosi nazwę „uprzedzanie nieszczęścia” – jeżeli coś może się negatywnego wydarzyć to wyobrażam sobie, że już się stało. Wtedy zdejmuje z siebie efekt negatywnego zaskoczenia. Jeśli wydarzy się natomiast coś dobrego to tylko pozytywnie mnie to zaskoczy. Takie podejście miałem w głowie nim zacząłem zajmować się stoicyzmem. Ta metoda daje taki power, którego nie ma gdzie indziej. To jest jedna z najlepszych rzeczy, w którą możemy się uzbroić jeśli zdarzają się nieprzyjemne rzeczy w życiu.
Rzeczy zależne i niezależne
Natomiast rzeczy zależne i niezależne mają jakąś logiczną czystość – są nie do pobicia i nigdy nie przestaną być aktualne. Słusznie podnosisz to pytanie, jak to zrobić tak, żeby to nie był ten dupochron przed podjęciem akcji, pasywność. Zawsze można położyć się na łóżku, uznać, że nic od nas nie zależy i czekać na śmierć. Dobrze podajesz przykład relacji. Ja stosuję metafory piłeczki., którą się wzajemnie odbija. Ode mnie zależy czy będę odbijać piłeczkę, jak będę to robić itd. A tylko od drugiej strony zależy, co ona z nią zrobi. Jeśli druga strona nie będzie chciała to nic się nie da zrobić (tu jest jakaś pasywność), ale ja mogę sam decydować, co i jak robię z tą piłeczką (strona aktywna). To też pokazuje, że relacja wymaga uczestnictwa dwóch stron. W relacji więc zależy ode mnie to, co ja wyślę w drugą stronę np. zaangażowania, miłości.
Stoicyzm uczciwie rozumiany będzie filozofią akcji, działania, zaangażowania, brania odpowiedzialności za to.
Wolna wola
Do mnie stoicyzm trafił przez książki typu „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. W niej w ekstremalny sposób jest pokazane, że można stracić wszystko, ale nie można nikomu odebrać tego, jak on odczuwa, jak myśli o tym, co się z nim dzieje. Jak sobie czytam o filozofii to trafiam na ten obszar wolnej woli – prawda jest taka, że trudna koncepcja. Czy Ty masz takie rozterki?
Oczywiście, że mam. Wolna wola jest jednym z przeklętych pytań filozofii: Kim jest człowiek? Czy istnieje Bóg? Czym jest wolna wola? To są takie najcięższe pytania. Wiem, o co Ci chodzi, gdy wspominasz najnowsze badania w tym kontekście np. człowiek jest poproszony o zgięcie palca i widać, że mózg reaguje na to polecenie nim człowiek podejmie decyzje, by ten palec zgiąć. Pod kątem wolnej woli jest to niepokojące. Na wolną wole można też spojrzeć od strony społecznej: Jak nas kształtuje kultura, w której żyjemy? Może się okazać, że poruszamy się w polu dużo mniejszej decyzyjności niż zakładamy. Jest to problem zasadniczo trudny.
Jednak, to jest trochę jak z zakładem Pascala – niezależnie od tego, czy wolna wola istnieje czy nie, to musimy się zachowywać, jakby ona była. Inaczej wszystko nie miałoby sensu. My potrzebujemy zakładać, że mamy wolną wole, żeby w ogóle mieć powód do podejmowania aktywności.
Dla mnie zadawanie sobie dużych pytań jest odważne, bo możesz nie znaleźć na nie odpowiedzi, ale próbujesz. To jest jedna z rzeczy, które wybieram sobie życiowo.
Negatywna wizualizacji – założenia
Tutaj chciałbym przejść jeszcze do negatywnej wizualizacji. Mam w swoim domu plakat, na którym odznaczam każdy tydzień mojego życia. Część osób, którym go pokazuję zastanawia się, dlaczego myślę o tej kruchości życia i możliwości śmierci. Ja im mówię o tym, że liczy się życie tu i teraz, że to sprawia, że chcę np. dbać o dobre relacje z najbliższymi osobami.
Ale Ty myślisz, że ludzie realnie się tego boją? Idea tego plakatu dodaje pozytywnej energii – ta świadomość, że możesz mieć przed sobą jeszcze wiele lat życia może sprawić, że będzie ono pełne treści.
Negatywna wizualizacja – korzyści
Negatywna wizualizacja pomaga mi stworzyć plan na wypadek, gdyby coś poszło nie po mojej myśli. Warto to zapisywać. Ona może być momentami trudna, ale to, że sobie zapiszesz, co się wydarzy, jak stracisz prace, albo że wydrukujesz sobie taki plakat, to nie znaczy, że będziesz bliżej śmierci albo utraty pracy.
Negatywna wizualizacja a myśli katastroficzne
Stoicy powiedzą, że życie właśnie nabierze teraz większej treści, więc to jest dokładnie odwrotnie. Oswajamy problemy, twórczo się do nich odnosimy. Moim zdaniem nie należy się tego bać. Oczywiście nie ma, co przesadzać i widzieć wszystko w apokaliptyczny sposób. Wtedy to faktycznie odbiera chęć działania, planowania, bo… Po co? Ale tego nie nazwałbym już negatywną wizualizacją tylko jakaś katastrofizacją. Negatywna wizualizacja wykorzystuje siłę przeciwnika (negatywnych zdarzeń), aby zasilić działanie. Ona służy do operacyjnego zadziałania z konkretnym scenariuszem.
Negatywna wizualizacja – pradopodobieństwo
Ja często do niej dokładam taki element prawdopodobieństwa. Daję danej sytuacji tyle uwagi, ile wynosi procent prawdopodobieństwa jej zaistnienia. To jest oczywiście ocena subiektywna.
Jeszcze w kontekście tych reakcji ludzi to często słyszę, że życie jest takie trudne, więc po co dokładać sobie jeszcze skupienia na tym, co negatywne. Lepiej pomyśleć o czymś pozytywnym.
Zanurzenie w chwili teraźniejszej nie może powodować odcięcia się od przyszłości. Stoicy powiedzą, że trzeba starać się odszukać/zrozumieć pewną logikę zdarzeń, żeby umieć się w niej odnaleźć. Tym osobą, o których mówisz, stoicyzm zalecałby jednak więcej myślenia, ale warto zwrócić uwagę, że każdy z nas ma inną konstrukcję psychiczną.
Uczenie stoicyzmu dzieci
Ja trafiłem na tematy dotyczące stoicyzmu około 10 lat temu. To była korzystne dla mojego życia – buduję lepsze relacje, jestem spokojniejszy i bardziej sprawczy. Moi synowie mają obecnie 18 i 15 lat. Czasami zastanawiam się, jak przekazać taki system wartości moim dzieciom. Na jakim etapie życia? W jaki sposób przekazywać takie praktyczne podejście do stoicyzmu – jako coś, co można sobie zainstalować (podstawowy system reakcji, budowania relacji, podejmowania decyzji, rozwiazywania problemów itd.)?
Przewrotnie powiem, że Twój czas instalowania tego systemu minął jakąś dekadę temu. Nie ma się co łudzić. Twój starszy syn to jest już drugi dorosły człowiek. Dzieci to w ogóle trudny temat. Najlepszy zawsze jest przykład – tu widać wpływ danego podejścia na całą postawę człowieka, jak on działa w praktyce. Jeśli mieszkasz z dziećmi pod jednym dachem, to one widzą, co jest ważne, ale też to, że nie jest się idealnym i jak się postępuję w tych niedoskonałych sytuacjach.
Ucząc innych stoicyzmu, przekazuję im konkretną wiedze, ale też nie widzę potrzeby potrząsania drugą osobą – że tu jest prawda objawiona i tak trzeba postępować. To powoduje tylko bunt.
Stereotypy związane ze stoicyzmem
Porozmawiajmy jeszcze o takim przekonaniu, że stoicyzmem zajmują się głównie biali mężczyźni. Zastanawiam się, z czego to wynika. Kiedy rozmawiam ze znajomymi kobietami, to często mówią o tym, że łatwiej być stoikiem, gdy się nie ma na głowie małych dzieci, domu, całego tego chaosu tylko ma się czas na myślenie. Zastanawiam się, jak Ty to widzisz?
Jest takie skojarzenie. Jednak głęboko uważam, że to nie jest sprawiedliwy zarzut. To jest jakieś wykrzywienie stoicyzmu. Tak jak każda idea ludzka stoicyzm również mu ulega i np. pojawia się przekaz, że to podejście dla samca alfy, zdobywcy. Zdaje sobie sprawę, że on się pojawia. Stoicyzm był jednak pierwszą filozofią uwzględniającą kobiety i wprost mówiący, że one również mogą zajmować się filozofią. Robienie z niego takiej eskalacji męskiej siły jest dla mnie przekłamaniem.
Co do tego, że na stoicyzm trzeba mieć czas – jego pełnia uwypukla się właśnie wtedy, gdy jest się poddanym pewnym ograniczeniom np. posiada się małe dzieci, które wprowadzają jakąś nieprzewidywalność. W stoicyzmie nie chodzi o budowanie abstrakcyjnej wieży z kości słoniowej, tylko o przyjęcie pewnych rzeczy.
Dzięki, że do tego się odniosłeś. Cieszę się, że są osoby, takie jak Ty, które pokazują, że można to robić inaczej. Dla mnie stoicyzm to jest branie sobie pewnych praktyk i dostosowywanie ich do swojego życia.
Tak, ja tu tylko podbije to, że to jest filozofia dla każdego i każdej.
Poznaj również
Czas na twoje mocne strony
Naucz się korzystać na co dzień ze swoich naturalnych i wrodzonych wzorców reagowania, odczuwania i myślenia. Poznaj lepiej siebie. Skup się na swoich talentach i rozwijaj je w mocne strony z kursoksiążką, w której znajdziesz m.in. przykłady, wskazówki, ćwiczenia i karty talentowe.