Pamiętam, że kiedyś dążyłem do równowagi między pracą a życiem prywatnym. Budowałem tożsamość siebie jako osoby, która planuje i realizuje te plany. Pamiętam, że kiedyś budowałem obraz siebie, jako osoby, która podejmuje tylko przemyślane decyzje. A potem okazało się, że każde z tych “pudełek”, które dla siebie stworzyłem bardzo mnie ograniczały. Okazało się, że jedną z większych umiejętności życiowych jakie buduję, jest przełączanie się między tymi “trybami”, w zależności od tego co przynosi życie. Teraz chcę być jak linoskoczek, który nieustannie szuka równowagi, a nie jest w niezmiennym stanie równowagi. Ciekawy jestem co Ty o tym myślisz – o akcie balansowania, a nie stałym punkcie, jako czegoś do czego dążymy. Zapraszam do słuchania i rozmowy!
Intencjonalny newsletter
Co tydzień wysyłam list, w którym zapraszam do rozmowy i zadania sobie ważnych pytań.
Streszczenie
Chcę pomówić z Wami o pewnych dychotomiach. To pary stwierdzeń, czynności, sposobów działania, w które czasami jesteśmy wypychani. Mówi się nam, że mamy wybrać jedno albo drugie. To nie jest prawda. Chcę też umieć wybierać na bieżąco to, co jest mi potrzebne, a nie raz na zawsze.
Metafory balansowania w życiu
Z tym odcinkiem powiązana jest moja ostatnia zajawka balance board, na której chcę żonglować trzema piłeczkami. Dla mnie to jest z jednej strony totalny fun, a z drugiej strony ilustracja takiego balansowania, które jest umiejętnością do której dążę.
Trochę myślałem o różnych metaforach balansowania i ciągłego szukania równowagi i pasuję mi tu „linoskoczek”, czyli osoba, która wchodzi na linę i ma taką długą tyczkę, korzysta z niej i ze swojego ciała, aby przejść po tej linie. Ta osoba ciągle wykonuje jakieś ruchy, żeby się utrzymać.
Dostałem też skojarzenia od osób z mojej społeczności: narciarz, baletnica, łucznik itd.
Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej były one dla mnie zbyt jednowymiarowe. Pomyślałem o equalizerze, gdzie za pomocą różnych przesuwaków balansujemy tym, jak doświadczamy muzyki. Jest tam wiele obszarów i to dobrze oddaje to, jak balansujemy w życiu.
Kiedy balansuję?
Praca a dom
Pewnie nie raz słyszeliście o work life balance – moim zdaniem jest to chybiony koncept, bo nie chodzi o to, żeby był balans, ale żeby przełączać się w zgodzie ze sobą. Jak się jest młodą osobą to można mieć więcej przestrzeni na pracę, jak się ma małe dzieci, czy chorych rodziców, wymagających opieki to inaczej możemy poświęcić się pracy. Możemy też sami świadomie zdecydować, ile czasu chcemy poświęcać na pracę, jak ograniczamy zarobki, żeby mieć czas na rzeczy, które są poza pracą.
Jak ktoś Wam mówi, że macie mieć work life balance, to co ma na myśli. Jakie są proporcje dla tego work lfe balance? To kiedy więcej pracujesz, a kiedy mniej?
Wytrwałość a odpuszczanie
Często się mówi, że powinniśmy być wytrwali w swoich postanowieniach, a z drugiej strony mówi się o tej lekkości odpuszczania rzeczy, które nam nie służą. Tu też widzę potrzebę balansowania. Tak, czasami są takie sytuacje, gdzie bardzo skupiam się na wytrwaniu w jakimś projekcie np. zdanie matury/egzaminu, wykończenie domu. Ale są też takie momenty, gdy czujemy się bardzo zmęczeniu i pomimo wyznaczonego celu potrzebujemy odpocząć. To nie jest tak, że powinniśmy być wytrwali w takim stopniu, a odpuszczać w takim. To się zmienia w toku życia.
Cierpliwość a elastyczność
Cierpliwość jako umiejętność znoszenia pewnych trudności, czekania na efekty vs elastyczność, czyli reagowanie na sygnały od innych osób, na nowe informacje. Tu bardziej chodzi o wybór jednej rzeczy vs przełączania tego, co robimy.
Kiedyś byłem przekonany, że dla mnie elastyczność jest zła, więc uczyłem się cierpliwości. Było to dla mnie trudne, bo widziałem, że czasami elastyczność i zgoda na zmianę bardzo by mi pomogła, ale budowałem inną tożsamość (cierpliwej osoby).
Plan a szybka zmiana
Przygotowanie, założenia, określanie efektu końcowego, sporządzenie dokładnego planu z kamieniami milowymi nim wejdę w działanie. Przeciwieństwem jest szybkie wejście w działanie, żeby zobaczyć jak ta rzeczywistość wygląda. Szybkie działanie weryfikuje założenia, a planowanie tworzy założenia, które w szybkim działaniu sprawdzamy. Znowu, w zależności od budowanej tożsamości możemy być kimś kto jest dumy ze swoich planów, albo z szybkiego działania. Ja długo byłem Dominikiem, który planuje, przez co wiele okazji mi przepadało, bo nie potrafiłem się szybko zanurzyć w czymś nowym. Idealnie byłoby sprawdzić na chwile empirycznie na czymś coś polega i dopiero później dokładnie zaplanować, co dalej.
Natychmiastowe efekty a odroczona gratyfikacja
Odroczona gratyfikacja to coś, co widzimy dopiero po dłuższym czasie. Jeśli ja chcę być aktywnym człowiekiem, który potrafi biegać ultramaratony, to jeśli będę ćwiczyć w odpowiedni sposób to zobaczę efekty za kilka lat. Jednocześnie, chciałbym widzieć efekty już teraz, zwiększoną wytrzymałość, dystanse, liczbę treningów. Może mogę to połączyć? Mogę planować ten efekt długotrwały tak, by mieć małe postępy widoczne znacznie częściej. Nie muszę patrzeć tylko na jedno albo tylko na drugie, mogę się przesuwać między tymi rzeczami.
Przemyślane decyzje a intuicyjne działanie
Kiedyś myślałem, że trzeba wybierać jedno albo drugie. Jak wiecie napisałem e-book „Modele myślowe w praktyce”, gdzie są opisane procesy, jak podjąć właściwą decyzję. Takie przemyślane decyzje były mocno powiązane z tym, co wierzyłem, że one są takie racjonalne, a te intuicyjne są jakieś magiczne. Wiem teraz, że intuicja to wyuczone schematy działania, jeśli wcześniej x razy racjonalnie podjąłem jakąś decyzje, to w końcu przechodzę na poziom podświadomego dostrzegania powiązań i wyciągania wniosków.
To są, moim zdaniem, właśnie przykłady fałszywych dychotomii. Wydaje mi się, że teraz nie tworzę swojej tożsamości, korzystając tylko z jednego z tych podejść. Myślę, że teraz widzę siebie jako człowieka, który porusza się na skali.
Co wspiera mnie w intencjonalnym działaniu?
Buduję to poprzez uważność, trening dostrzegania myśli, reakcji, emocji, napięcia przed jakimś działaniem. Wiem wtedy, że to jest ten moment, żeby świadomie wybrać te suwaki equalizera – gdzie się znajdę na skali pomiędzy przemślanymi decyzjami a intuicyjnym działaniem, między zaangażowaniem w pracę, a odpuszczeniem itd. Jeśli dzięki uważności zauważę ten moment to mogę najlepiej dla siebie wszystko ustawić.
W tej uważności pomaga mi to, o czym nie raz już mówiłem m.in.: medytacja, dziennik, dni esencjalisty, przegląd tygodnia, rozmowy z moją partnerką i moimi przyjaciółmi. Dzięki temu wszystkiemu lepiej dostrzegam te momenty niż kiedyś.
Chciałbym umieć przekazywać moim synom, że długofalowo usztywnianie się i kurczowe trzymanie jednej lub drugiej strony nie wspiera.
Refleksyjność a działanie na automacie?
Rozmawiałem o tym z moją terapeutką, czy nadmierna refleksyjność i obserwacja siebie nie jest też czymś obciążającym i tak naprawdę doszedłem do wniosku, że nie, bo to mi obecnie służy i to lubię. Widzę, że są takie momenty, gdzie warto popłynąć z prądem. Jestem zdania, że życie refleksyjne, jest życiem wartościowym. Przez to nie ma tutaj dla mnie takiej dychotomii, bardziej bym chciał mieć tę skale przesuniętą w stronę refleksyjności. Ale też robię sobie te momenty bez refleksyjności, częściej daję sobie przestrzeń na rzeczy dla zabawy i relaksu.
Z taką myślą chciałabym Was dzisiaj zostawić – warto zauważać takie pozorne dychotomie i świadomie ustawiać te swoje suwaczki.
Widzicie jeszcze takie obszary, gdzie warto mieć takie suwaki?
Poznaj również
Poznaj społeczność ludzi, którzy chcą żyć w zgodzie ze sobą. Skorzystaj ze wsparcia w świadomym, mądrym i produktywnym działaniu. Bierz udział w wyzwaniach, live’ach i minikursach. Dziel się swoimi przemyśleniami i inspiruj innymi osobami.