Jakiś czas temu spisałem w newsletterze i nagrałem w podcaście kilka swoich przemyśleń o umiejętnościach jakie chciałbym mieć jako siedemnastolatek, ale czego uczyłem się dopiero jako dorosły człowiek. Już nie raz o tym myślałem, a obecnie temat wypłynął przy okazji wizyty w moim dawnym ogólniaku.
Maturę pisałem w 1999 roku, czyli prawie 25 lata temu. W międzyczasie mało miałem wspólnego z tą szkołą. Aż do września 2023. Poszedłem wtedy na pierwsze zebranie w klasie mojego syna, który zaczynał naukę właśnie w moim ogólniaku.
Przy okazji zebrania i słuchania, co ma do powiedzenia rodzicom pani dyrektor (to było ciekawe doświadczenie – z wieloma rzeczami się nie zgadzałem), spotkałem swojego kolegę z klasy. Ostatni raz widzieliśmy się kilka lat wcześniej, przy okazji 20. rocznicy matury. Jak to przy takich spotkaniach, powspominaliśmy dawne czasy. Zaskoczyło mnie, jak bardzo różnie je pamiętamy. On z sentymentem i z chęcią wróciłby do czasów szkoły średniej. Ja wręcz odwrotnie – uważam tamten okres za jeden z trudniejszych w moim życiu i za nic nie chciałbym powtarzać tamtych przeżyć.
Pamiętam siebie jako nieśmiałego chłopaka, który nie umiał stawiać granic – sobie, rówieśnikom, rodzicom. Pamiętam, że byłem grzecznym chłopakiem, który robi, co trzeba. Ale nie dlatego, że świadomie tak chce, tylko dlatego, że „tak wypada”. To „tak wypada” było mocno wbijane do mojej głowy, a ja nie umiałem z tym nic zrobić.
Na podstawie swoich przemyśleń spisałem kilka umiejętności, które wtedy, kiedy miałem 15, 16, 17 i 18 lat, sprawiłyby (chyba), że byłoby mi dużo lepiej. Opisałem je trochę dla siebie, trochę dla moich synów, a może też jako inspirację dla innych.
I nieważne, czy masz 17, czy 37, czy 57 lat – te umiejętności można zacząć budować w dowolnym wieku. Ja zacząłem mniej więcej jako trzydziestopięciolatek, a intensywnie buduję je teraz, w wieku 40+ lat.
O jakich bazowych umiejętnościach tu wspominam?
- Medytacja i uważność
- Komunikacja – słuchanie i przekazywanie komunikatów
- Nazywanie i regulacja emocji
- Odróżnianie faktów od interpretacji
- Świadomość kosztu alternatywnego
- Nazywanie potrzeb i budowanie relacji
- Określanie i przestrzeganie granic
- Zarządzanie finansami
Co najbardziej chcę, aby czytelnicy zapamiętali z artykułu?
- Bazowe umiejętności można budować w każdym wieku.
- Warto wybrać jedną z tych umiejętności i zacząć ją budować od teraz.
- Każdy może mieć własny zestaw umiejętności bazowych.
Artykuł jest dostępny również w wersji wideo :)
Medytacja i uważność
Zacznę od zachęty: to dzięki umiejętności uważności (którą zbudowałem głównie dzięki medytacji) zauważam, kiedy pojawiają się trudne emocje, i mogę szybko je uregulować. To dzięki uważności częściej zauważam, że ulegam błędowi poznawczemu, i wybieram odpowiedni model myślowy, żeby poradzić sobie z sytuacją. To dzięki tej umiejętności, gdy zaczynam się kłócić z bliską osobą, zauważam to i włączam pauzę, na czym korzystają obie strony.
Praktycznie za każdym razem, kiedy jestem w stanie włączyć pauzę i zauważyć coś, co pozwala mi odpowiedzieć lepiej, zawdzięczam to temu, że zainwestowałem swoją uwagę w medytację.
Medytacja jako umiejętność
O medytacji można teraz usłyszeć wszędzie. Chyba. A może to tylko bańka, w której jestem, sprawia, że mam takie wrażenie. O medytacji usłyszałem pierwszy raz – tak świadomie – kiedy miałem trochę ponad 30 lat. W pierwszym odruchu odrzuciłem ją jako zbyt duchową, zbyt powiązaną z religią. Nie brzmiało to dla mnie dobrze. Dopiero kiedy trafiłem na książkę „Szczęśliwszy o 10%” Dana Harrisa, okazało się, że to może być umiejętność świecka i przede wszystkim użyteczna. Odtąd powoli uczyłem się medytować.
Nie było różowo. Przede wszystkim zabrałem się do rzeczy od złej strony. Naiwnie myślałem, że medytacja to… wyłączenie myśli. Wyobraźcie sobie moją frustrację, kiedy praktycznie po 2–3 sekundach „medytowania” przychodziły mi do głowy różne myśli. A przychodziły niezawodnie. Naprawdę sądziłem, że się do medytowania nie nadaję.
Na szczęście dzięki różnym materiałom zdałem sobie sprawę, że nie chodzi o to, aby wyłączyć myśli. Chodzi o to (w dużym uproszczeniu), aby zauważyć nadchodzące myśli i świadomie podjąć decyzję, że nie będę się na nich skupiał. To jest esencja treningu uważności, który wynikał dla mnie z medytacji.
Medytuję w różny sposób od ponad 10 lat. Tak jak napisałem we wstępie, zauważam u siebie ogromne zyski z tego procesu. Jednak nadal jestem początkujący. Medytacja to zdecydowanie czynność z odroczoną gratyfikacją…
Wyobrażam sobie siebie jako siedemnastolatka, czasami dość impulsywnie podejmującego decyzje i działania. Wiele tych decyzji i tych działań, gdybym dał im dosłownie kilkadziesiąt sekund na wybrzmienie, byłoby innych. Inaczej odezwałbym się do kolegi, nie rezygnowałbym z różnych dobrych przygód, udziału w zawodach sportowych, wyjazdów.
Skorzystałbym na uważności też jako dwudziestoparolatek i kilka moich dużych decyzji życiowych wyglądałoby inaczej.
Ciekawe, gdzie byłbym teraz, gdybym jako nastolatek umiał medytować i już wtedy zaczął budować uważność dzięki medytacji.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- medytacja
- techniki oddechowe
Polecane książki i aplikacje, od których warto zacząć
- „Szczęśliwszy o 10%” Dana Harrisa
- „Waking Up” – aplikacja Sama Harrisa, dla mnie kopalnia wiedzy o medytacji (po angielsku)
- „Intu” – jedna z najlepszych polskich aplikacji do medytacji
Komunikacja – słuchanie i przekazywanie komunikatu
Czym jest komunikacja? Mogę przytoczyć definicję:
Komunikacja interpersonalna, porozumiewanie się międzyosobowe – wymiana komunikatów (językowych i niejęzykowych) między co najmniej dwiema osobami w celu wzajemnego przekazania myśli, uczuć, postaw itp. – inaczej rozmowa lub komunikowanie się.
Pamiętam ze studiów informatycznych, że na zajęciach z sieci uczyliśmy się o różnych protokołach komunikacyjnych. W wielu z nich skuteczna komunikacja wymagała wysłania kodu potwierdzenia – ACK:
ACK – kod komunikacyjny wysyłany ze stacji odbiorczej do stacji nadawczej w celu wskazania, że jest ona gotowa do przyjęcia danych. Służy także do potwierdzania bezbłędnego odbioru przesyłanych danych.
Nikt mnie nie uczył, ani w szkole podstawowej, ani w liceum, ani potem, jak skutecznie się komunikować. Cudownie byłoby już wtedy wiedzieć, że nie mogę zakładać, że druga osoba rozumie z automatu to, co powiedziałem. Wspaniale byłoby umieć to potwierdzić i poprosić o potwierdzenie w drugą stronę.
Długo się uczyłem, że słuchanie jest nierozerwalną częścią skutecznej i dobrej komunikacji. W sumie nadal się uczę. Dopiero kiedy miałem trzydzieści kilka lat, dowiedziałem się, że można dopytać, czy ktoś jest gotowy na komunikację. I że można powiedzieć, że w danym momencie nie jest się w stanie dobrze komunikować.
Gotowość na zmianę zdania
Dopiero parę lat temu zrozumiałem, że rozmowa to nie przerzucanie się argumentami – wtedy mamy do czynienia z dyskusją lub po prostu z mówieniem, co się myśli. Rozmowa to taka komunikacja, w którą wchodzę gotowy na zmianę swojego zdania. To coś więcej niż tylko wypowiedzenie swojej kwestii.
Kiedy myślę o umiejętnościach związanych z komunikacją, przypominam sobie wiele potencjalnie wartościowych spotkań, w trakcie których mówiłem, zamiast słuchać i przyjmować ciekawe dla mnie informacje i koncepty.
Myślę o wszystkich sytuacjach, w których miałem szansę dać drugiej osobie coś cennego, uwagę i wysłuchanie – a dałem potok słów z komunikatem „ja” na pierwszym miejscu.
Jednocześnie cieszę się, że teraz już trochę więcej wiem o komunikacji i trochę bardziej zwracam na nią uwagę. I bardzo staram się przekazywać to moim synom.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- przekazywanie feedbacku
- odbieranie feedbacku
- aktywne słuchanie
Polecane książki, od których warto zacząć
- „Porozumienie bez przemocy” Marshalla Rosenberga
- „Miłość dzień po dniu” Emilii Kulpy-Nowak
Nazywanie i regulacja emocji
Najpierw myślałem, że jestem „emocjonalnie upośledzony” – nie umiałem obsługiwać emocji. Albo przeżywałem je za bardzo, albo udawałem, że w ogóle ich nie przeżywam, bo były dla mnie za trudne. Potem przez wiele lat dzieliłem emocje na dobre i złe. Dobrych chciałem, a złych unikałem.
Następny etap to robienie, co w mojej mocy, aby unikać sytuacji, w których mógłbym doświadczyć „złych” emocji. Nie odmawiałem prośbom, bo to by przecież oznaczało, że zetknę się ze złością drugiej osoby i będę zakłopotany. Nie przekazywałem informacji zwrotnej, bo przecież odbiorca się obrazi, co mnie zaniepokoi.
Wiele było takich sytuacji w moim życiu, w których brak umiejętności nazywania i regulacji emocji spowodował trudności. Pewnie straciłem niektóre cenne relacje, bo nie umiałem określić granic (swoich i innych osób) lub bałem się konsekwencji.
A wystarczyłoby, gdyby ktoś mi opowiedział, czym są emocje, wyjaśnił, że są – w uproszczeniu – sygnałem z ciała, że dzieje się coś istotnego. Gdyby ktoś pomógł mi zbudować słownik emocji, dzięki czemu dokładnie nazywałbym stany emocjonalne, miałbym wypracowane strategie obsługiwania wielu sytuacji.
Czułbym się wyposażony w potężne narzędzie regulacji emocji – wiedziałbym, że można przeżyć emocje i ruszyć dalej, że można oddechem wyregulować stan emocjonalny, że nazwanie, co się czuje, jest początkiem wychodzenia z wysokich emocji.
Emocje są wszechobecne. Nie sposób znaleźć sytuacji, w której nie odczuwamy emocji. Udawanie, że ich nie ma, prędzej czy później sprawi nam trudności.
Dlatego uważam, że są to umiejętności bazowe. Cudownie byłoby je zbudować w wieku nastu lat. Ale też, jak w przypadku wcześniej (i później) opisywanych przeze mnie podstawowych umiejętności, nie jest za późno, aby je budować. Ja zacząłem, kiedy miałem ponad 35 lat. Ciągle to robię. I śmiało mogę powiedzieć, że płynność w nazywaniu emocji i zdobycie technik ich regulacji zmieniły moje życie na lepsze.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- poszerzenie słownictwa określającego emocje (np. lista emocji z NVC )
- medytacja, która daje możliwość nazywania emocji, kiedy się pojawiają
- techniki oddechowe pomocne w regulowaniu emocji
Polecane książki, od których warto zacząć
- „Jak powstają emocje. Sekretne życie mózgu” Lisy Feldman Barrett
- „Pozwól sobie na uczucia. Wykorzystaj moc inteligencji emocjonalnej” Marca Bracketta
Odróżnianie faktów od interpretacji
Każda z poprzednio opisanych umiejętności jest dla mnie ważna. Ale chyba właśnie ta była dla mnie najbardziej… odkrywcza.
Bardzo późno dotarło do mnie, że to, co myślę o danej sytuacji, zawsze różni się od tego, co myśli o niej inna osoba. Kiedy piszę to teraz, wydaje się to oczywiste. Ale zdecydowanie nie było takie jeszcze kilka lat temu.
W pewnym momencie natrafiłem na szkolenia z dawania i otrzymywania informacji zwrotnej. W większości modeli zaczyna się od określenia faktów. Okazało się, że już na tym etapie dochodzi do różnic zdań! Umiejętne komunikowanie i uzgadnianie faktów samo w sobie jest dużą umiejętnością, a co dopiero – odróżnianie faktów od interpretacji!
Ileż ja w życiu miałem momentów, także jako młody człowiek, kiedy przez złe rozumienie czegoś, co się wydarzyło, tworzyłem trudne sytuacje! Cudownie byłoby wcześniej wiedzieć, że czasami powiedzenie: „Poczekaj, zobaczmy, czy tak samo postrzegamy to, co się wydarzyło” jest rozwiązaniem wyzwania!
Z odróżnianiem faktów od interpretacji wiąże się wiele innych umiejętności. Kiedy zauważę nową informację i ją przyjmę, to następnym racjonalnym krokiem jest sprawdzenie, jak ta nowa informacja wpływa na moje przekonania i moje spojrzenie na świat. Może skłania mnie do zmiany zdania?
To kolejna rzecz, której chciałbym nauczyć się wcześniej: zmiana zdania na podstawie nowych informacji i faktów to coś dobrego. Długo myślałem, że jak się już obrało jakąś stronę, zmiana zdania źle świadczy o człowieku. A przecież to jest krzywdzące i ograniczające przekonanie. Chciałbym powiedzieć, że dziś umiem zmieniać zdanie, ale prawda jest inna. Wciąż się uczę. Warto zacząć jak najszybciej edukować się w tym zakresie.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- zmiana języka z „muszę” na „chcę, bo…”
- zmiana języka z „nie mogę” na „nie chcę, bo…”
- nazywanie założeń, które pojawiają się w głowie i są używane w różnych sytuacjach
- zauważanie, że na niemal każdą sytuację można spojrzeć w inny sposób
Polecane książki, od których warto zacząć
- „Leniwy umysł” Adama Granta
- „Odpal myślenie” Ozana Varola
Świadomość kosztu alternatywnego
Z podejmowaniem decyzji, umiejętnością zmiany zdania i tolerowaniem niepewności w tle
Jeżeli pójdę na mecz, to czego dziś nie zrobię? Jeśli zostanę w domu, będę czytał książkę i nie spotkam się ze znajomymi, to jaki koszt – oprócz braku spotkania z ludźmi – poniosę? Jaki jest koszt alternatywny nieprzygotowania się na angielski? Czy powiedzieć przyjacielowi prawdę o drugim przyjacielu, który go obgaduje?
Podobnych pytań nie zadawałem sobie jako dzieciak. Nie wiedziałem, że jest coś takiego jak koszt alternatywny. Że każda decyzja na „tak” to dziesiątki decyzji na „nie”. Warto to wiedzieć. Ja nie wiedziałem – i przez to podjąłem sporo nie najlepszych decyzji.
Co więcej, nie umiałem tak podejmować decyzji również jako dwudziestoparolatek. A dokonałem wtedy licznych wyborów, które ważyły i nadal ważą na moim życiu.
Dlaczego nauki o koszcie alternatywnym nie ma w programie szkolnym? Czemu nie uczą nas dobrego podejmowania decyzji, opartego na sprawdzonych modelach myślowych? Dlaczego nie pokazują, jak można tolerować niepewność, i nie wyjaśniają, że to nieodłączna część życia?
Nie wiem. A każda z tych umiejętności wydaje mi się kluczowa. To kolejny zestaw umiejętności, które opanowuję teraz, gdy mam czterdzieści kilka lat.
Związana jest z nimi jeszcze jedna informacja, której brakowało młodszemu mnie. Brzmi ona tak: „Choćbyś nie wiem jak się starał i ciężko pracował, i tak wszystkiego nie zrobisz. Naucz się wybierać, czemu dasz uwagę, a czemu jej nie dasz”. Brzmi jak ważna lekcja do odrobienia?
Ciekawe, czy uwierzyłbym w to, gdybym to usłyszał jako siedemnastolatek. Mam nadzieję, że tak i że byłbym spokojniejszy, bardziej dla siebie wyrozumiały.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- zadawanie sobie pytania: „Kiedy mówię »tak« danej rzeczy, to czemu jednocześnie mówię »nie«?”
- świadome wybieranie i podejmowanie decyzji – nie na automacie
Polecana książka, od której warto zacząć
- „Cztery tysiące tygodni” Olivera Burkemana
Nazywanie potrzeb i świadome budowanie relacji
Każde zachowanie jest strategią realizacji potrzeb – świadomych lub nieuświadomionych. Są różne strategie realizacji potrzeb.
Te dwa zdania były dla mnie rewolucyjne i zmieniły moje życie. Usłyszałem je, gdy miałem 40 lat. Odtąd często można mnie zobaczyć z wydrukowaną listą potrzeb. Kiedy czuję, że coś nie do końca gra i regulacja emocji nie pomaga, sięgam po tę listę i szukam potrzeb, które wydają mi się niespełnione.
Kiedy je nazwę, nagle okazuje się, że dostrzegam więcej niż jeden sposób ich zaspokojenia. Już ta świadomość osadza mnie w miejscu i pomaga mi o siebie zadbać.
Jestem pewien, że mnóstwo kłótni z rodzicami i rówieśnikami miałoby zupełnie inny przebieg, gdybym był bardziej świadomy, o co mi tak naprawdę chodzi. Może w wielu momentach wcale nie chodziło o to, żeby coś działo się dokładnie tak, jak mówiłem? Przypuszczam, że dużo częściej chciałem być uwzględniony, usłyszany, wzięty pod uwagę.
Byłbym też łagodniejszy dla samego siebie, gdybym w wielu sytuacjach życiowych umiał sobie opowiedzieć, jaką mam potrzebę, i uzmysłowić, że mój pierwszy pomysł jej realizacji wcale nie jest najlepszy.
Nazywanie potrzeb niezwykle pomaga w obsłudze siebie. Jest też wspaniałym narzędziem budowania zdrowych relacji. Relacji opartych na zrozumieniu i jasno określonych (ze wszystkich stron) granicach.
Czy nastolatkowi trudno jest nazwać własne potrzeby? Wydaje mi się, że tak samo trudno jak dorosłemu. Podsuwam czasami młodym osobom wydrukowaną listę potrzeb, której sam używam. Kiedy dostają do ręki „ściągę z potrzeb”, bardzo sprawnie je nazywają. Siedemnastoletni ja też by sobie poradził.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- korzystanie z listy potrzeb i wskazywanie, które w danym momencie są spełnione i niespełnione
- komunikowanie potrzeb (np. z pomocą NVC)
- rozmowa o relacji z osobą, z którą jest się w tej relacji
- przekazywanie informacji zwrotnej
- kończenie toksycznych relacji
Polecane książki, od których warto zacząć
- „The Love Prescription” Johna Gottmana i Julie Schwartz Gottman
- „Warsztaty intymności dla par” Agnieszki Szeżyńskiej
- „Miłość dzień po dniu” Emilii Kulpy-Nowak
Określanie i przestrzeganie granic – własnych i cudzych
Jedną z ważniejszych lekcji życiowych dotyczących granic otrzymałem całkiem niedawno. Usłyszałem, że jest różnica między zapytaniem: „Czy mogę?” a zapytaniem: „Czy chcesz?”.
Przykładowo: „Czy mogę cię przytulić?” vs „Czy chcesz, żebym cię przytulił?”.
Oczywiście o różnicy syntaktycznej wiedziałem od dawna, ona jest oczywista. Ale różnica semantyczna z jakiegoś powodu do mnie nie docierała. A przecież nawet gdy czyta się te zdania, wydaje się ogromna.
Jednak jako siedemnastolatek na początku pewnie skorzystałbym najbardziej, gdybym umiał określać własne granice. Gdybym umiał powiedzieć dorosłym, że coś je przekracza, i jeszcze wyjaśnić, gdzie te granice stawiam. Gdybym umiał zakomunikować granice kolegom i koleżankom, a oni – mnie. Może nie martwiłbym się tak długo niektórymi „żartami” albo sytuacjami, gdy czułem się zawstydzony?
Dorosły ja też bardzo zyskałby na dostępności języka, który pomagałby powiedzieć, że dana relacja nie działa, i określić, dlaczego tak jest – może nawet zanim relacja była praktycznie nieodwracalnie stracona. Mam tutaj na myśli kilka relacji przyjacielskich, które są teraz przeszłością.
Przypuszczam, że część sytuacji zawodowych byłaby dużo łatwiejsza – pewnie nie zgodziłbym się na niektóre projekty albo sposób ich prowadzenia.
Nie będę tu nawet wspominał o relacjach partnerskich – w których umiejętność stawiania i określania granic jest testowana praktycznie codziennie.
Chcę przez to wszystko powiedzieć, że mam nadzieję na zmianę tego, co mówi się nastolatkom. Nie chodzi o to, żeby w każdej sytuacji być na „nie”. Chodzi po pierwsze o to, żeby mieć świadomość, czy dana sytuacja dzieje się w ramach zdrowych granic. A po drugie – o to, żeby mieć narzędzia (takie jak komunikacja, dostępny język) mówienia o granicach, zarówno własnych, jak i czyichś.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- nazywanie granic, które są ważne dla mnie osobiście
- dostrzeganie, kiedy są one przekraczane
- umiejętność komunikowania granic
Polecane książki, od których warto zacząć
- „Zdrowe granice – zdrowe relacje” Sharon Martin
Zarządzanie finansami
To chyba najbardziej techniczna z bazowych umiejętności i jednocześnie mocno wpływająca na wszystkie pozostałe. Na przykład na regulację emocji czy tolerowanie niepewności.
Nie wiem, kiedy powstał Twój pierwszy budżet lub Twój pierwszy plan inwestycyjny. Wiem za to, że gdybym w wieku 18 lat miał podstawową wiedzę o finansach, teraz miałbym finanse w dużo lepszym stanie.
Czym się różni przychód od zysku? Czym są zdrowe finanse? Na czym polega hedonistyczna adaptacja i jak jej nie ulegać? Jak prowadzić finanse w związku? W jaki sposób zacząć inwestować? Jak negocjować swoje wynagrodzenie? Kiedy to robić?
To wszystko pytania, na które odpowiadałem sobie z czasem, eksperymentując na żywym organizmie własnych finansów. Dzięki temu dużo się nauczyłem, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie prowadziłem swoich finansów w optymalny sposób.
Ten obszar jest niezwykle istotny, także dlatego, że – jak pisze Naval Ravikant – silnie wiąże się z wolnością wydawania własnego czasu. Gdyby moje finanse były ogarnięte, to moim wyborem byłoby, czy wykonuję tę czy inną pracę.
Staram się teraz to wszystko w dobry i nienachalny sposób przekazać synom i widzę, że naprawdę niewiele potrzeba, aby te koncepty przystępnie opisać.
Wiem, że są dziś w szkołach przedmioty związane z przedsiębiorczością, i bardzo mnie to cieszy. Doceniam też własne doświadczenia, bo one zbudowały moje obecne podejście do finansów. Jestem jednak przekonany, że gdybym te lekcje dostał w wersji teoretycznej jako nastolatek, byłbym teraz w lepszej sytuacji finansowej, o krok bliżej wolności rozumianej jako wspomniana wolność wydawania czasu.
Przykłady umiejętności do nauczenia się
- tworzenie budżetu osobistego
- tworzenie portfela inwestycyjnego
- śledzenie wydatków
Polecane książki, od których warto zacząć
- „Finansowa forteca” Marcina Iwucia
- „Finansowy ninja” Michała Szafrańskiego
Podsumowanie
W artykule opisałem te umiejętności bazowe:
- medytację i uważność
- komunikację – słuchanie i przekazywanie komunikatów
- nazywanie i regulację emocji
- odróżnianie faktów od interpretacji
- świadomość kosztu alternatywnego
- nazywanie potrzeb i budowanie relacji
- określanie i przestrzeganie granic
- zarządzanie finansami.
Uczę się ich jako osoba 40+ i uważam, że nie jest za późno. Fakt, nie opanowałem ich jako nastolatek. Na to już nie mam wpływu. Mam wpływ na to, czego uczę się teraz i co przekazuję moim synom.
Jak myślisz: która z tych umiejętności najbardziej pozytywnie wpłynęłaby na Ciebie w wieku nastoletnim? Której z nich ostatnio się uczysz?
Jakich umiejętności bazowych tutaj nie wymieniłem?
Zapraszam do rozmowy i dyskusji! No i oczywiście do budowania umiejętności bazowych, jeżeli jeszcze nie masz ich zbudowanych.